3 marca b. r. wybraliśmy się na kolejną niedzielną wycieczkę. Wędrowaliśmy na trasie: Gruchawka - Rez. Sufraganiec - Góra Wierzejska - Kolonia - Góra Świnia - oś. Świętokrzyskie. W ten sposób okrążyliśmy Kielce a kol. Jacek Jopowicz w „Przygodniku” napisał, że była to wycieczka z Kielc do Kielc.
W roli przewodniczki debiutowała nasza ulubiona kol. Renata Tomczyk- zawsze uśmiechnięta, serdeczna i pełna zapału:-) Debiut Renatki był bardzo udany, trasa ciekawa a ona sama dbała o wszystkich uczestników wyprawy. Czuwała żeby nikt „nie zaginął w akcji”, pomagała w trudnych sytuacjach a jej uśmiech na trasie był po prostu „bezcenny” :-)
Poniżej przedstawiam fragmenty relacji kol. Jacka Jopowicza, zamieszczone również w "Przygodniku" / zdanie zaznaczone na niebiesko to moja refleksja;-)) /
"Najpierw przeszliśmy przez Gruchawkę, gdzie podczas okupacji niemieckiej odbywały się zgrupowania ćwiczebne Narodowych Sił Zbrojnych . W sierpniu 1944 r. w ramach akcji Burza na Gruchawce sformowany został 4 Pułk Piechoty Legionów Armii Krajowej o czym przypomina pamiątkowy obelisk.
Dalej podziwialiśmy oryginalne odbicia drzew w meandrującym Sufragańcu, jego małym dopływie i rozlewiskach oraz ciekawe wzorki na lodzie oraz zgadywaliśmy, czyje to ślady na śniegu... A śniegu aż do Góry Wierzejskiej leżało bardzo dużo, o wiele więcej, niż po południowej i zachodniej stronie Kielc.
W Dąbrowie musieliśmy przeprawić się przez rzeczkę Dąbrówkę i okazało się, że nie ma na niej kładki, tylko z wody sterczy pionowo i to bardzo niestabilnie kilka trylinek dość głęboko zanurzonych. Dobrze, że jako jeden z pierwszych przeszedł po trylinkach kol. Janek Kowalczyk, który potem zręcznie ustawił się pośrodku na dodatkowym kamieniu i podawał nam swoją pomocną dłoń. Może nawet połowa by nie pokonała przeszkody, gdyby nie jego pomoc. Oczywiście większość z tych, co już znaleźli się na drugim brzegu, wyjmowała swoje aparaciki fotograficzne czyhając na jakiegoś wpadającego do wody nieszczęśnika, ale jakoś szczęśliwie się nie doczekali.
Żartobliwie podejrzewaliśmy, że Renatka obchodząc poprzedniego dnia trasę zlikwidowała kładkę... Hmm... może i tak było, ale w zamian za to Renia dzielnie poszła w sukurs Jankowi i we dwójkę uratowali większość uczestników wycieczki z tej nie spodziewanej opresji. Co tu dużo mówić- Renia walczyła o nas jak lwica!
Podczas trawersowania Białej Góry wyłonił się ośrodek SPA na Domaniówce i część koleżanek miała ochotę zostać, ale gdy usłyszały, że nie ma w tym dniu 50- procentowego upustu, poszły dalej. Twarze masował więc mroźny i dość silny wiatr, ale gruba warstwa makijażu u jednych i właściwy na zimę krem u drugich ocaliły policzki przed wystąpieniem czerwonych „pajączków”. Nie pierzchły usta chronione przez szminki - i te kokieteryjnie kolorowe, i te bezbarwne, ale za to lepiej chroniące przed mrozem. Ozdobne, miejskie ażurowe czapeczki zniknęły pod kapturami, powiewające na coraz silniejszym wietrze fantazyjne szale zostały związane.
Dopiero spod Domaniówki zobaczyliśmy, jak wielkie półkole jeszcze zatoczymy. Żeby znaleźć się na os. Świętokrzyskim, które dopiero co mieliśmy przed sobą, musieliśmy dojść prawie do Masłowa i wejść pod Świnią Górę. Nasza przewodniczka tak sprawnie prowadziła wycieczkę, że niektórzy obiecywali sobie jeszcze pieczonego prosiaka skwierczącego na rożnie właśnie na Świniej Górze, ale Renia zręcznym manewrem ominęła samą górę góry i nie wiadomo, co było na szczycie oprócz coraz silniejszych podmuchów wiatru.
Całość przeszliśmy w dobrym tempie, bez zbędnych i uciążliwych przestojów, a na końcu była niespodzianka - Renata wyjęła wydruk odjazdów dwóch linii autobusowych łączących osiedla Świętokrzyskie i Na Stoku ze Śródmieściem i nie tylko. Trasa tej wycieczki, znakomicie pomyślanej, zorganizowanej i poprowadzonej, pokryła się niemal w całości z częścią żółtego szlaku okrążającego Kielce. Uczestniczyło w niej 36 osób."
- kol. Jacek Jopowicz
Wielkie brawa dla naszej kol. Renaty Tomczyk za udany debiut przewodnicki, za tak bardzo fajną i ciekawą wycieczkę oraz wielką dbałość o szczegóły. Myślę, że wielu kol. przewodników mogło by się dużo od naszej Renatki nauczyć.
Reniu- dziękujemy bardzo i prosimy o więcej:-))))