Skip to Content

Zmiany na Turysta Świętokrzyski

 UWAGA: Portal Turysta Świętokrzyski od dnia 2 kwietnia 2013 roku został zaktualizowany do nowej wersji. Ta wersja serwisu ma status "ARCHIWALNY Turysta Świętokrzyski" i znajduje się pod zmienionym adresem archiwalny-turysta.swietokrzyski.eu Archiwalny TŚ nie będzie już rozwijany. Pozostanie on w takiej wersji jaka byla na dzien 2 kwietnia 2013 roku.

Aktualna nowa wersja znajduje się pod adresem
http://turysta.swietokrzyski.eu

Archiwalny TŚ: brak możliwości załozenia nowego konta, dodawania wpisów i odpowiedzi.

Aby uczestniczyć w rozwoju TŚ należy założyć nowe konto w aktualnej wersji serwisu.

Kontakt: Turysta Świętokrzyski

Klubowy wyjazd w góry: BIESZCZADY 2010

 

W dniach 3 – 6 czerwca zorganizowaliśmy klubowy wyjazd w Bieszczady.W góry wybrało się 30 osób, zarówno członków jak i sympatyków klubu. Kierownictwa imprezy i poprowadzenia tras podjął się kol. K. Bogusz.
Wyjechaliśmy z Kielc o 830 rano.  Jeszcze przy dobrej pogodzie dotarliśmy w okolice Sanoka. Ale później złapała nas burza. W okolicach Zalewu Solińskiego lało strumieniami. Pomimo intensywnego deszczu i tak większość uczestników wycieczki zdecydowała się na spacer po zaporze. Trzeba było rozprostować nogi i plecy po kilkugodzinnej podróży autobusem. Do Ustrzyk Górnych dotarliśmy późnym popołudniem. Trochę mniej padało i można było wykorzystać wieczór na spacer po okolicy i poznanie miejscowości.
 


Następnego dnia zaplanowana była wycieczka na Połoniny Caryńską i Wetlińską.
Ranek przywitał nas chmurami i drobnym deszczem. Część grupy zdecydowała się nie wychodzić w góry, ale nie zrezygnowała z dłuższego spaceru. Kilkanaście osób, nie zważając na pogodę wyruszyło na wędrówkę zaplanowaną trasą. Zaraz po wyjściu z Ustrzyk Górnych na czerwony szlak, prowadzący na Połoniny, przywitał nas drewniany mostek spinający dwa brzegi potoku wypełnionego tego ranka po brzegi wodą. Jak dobrze, że tam był. Aż chciało się przez niego przejść. Do góry, do granicy lasu weszliśmy bez większych przygód. Dopiero powyżej, na połoninach zaczęło się błocko. Popsuła się też totalnie pogoda. Wędrowaliśmy w deszczu, we mgle. Na dodatek nieźle wiało. W czasie słonecznej, upalnej pogody ożywczy wiatr jest przyjemnością.  Szliśmy tak we mgle wyobrażając sobie piękne widoki na okoliczne góry i doliny. Gdyby nie tablice z drogowskazami, nie wiedzielibyśmy gdzie jesteśmy.

Z przeciwnego kierunku zaczęli się w pewnym momencie pojawiać sportowcy biegnący parami. Pokonywali szlak szybko i niezbyt chętnie odpowiadali na powitania. Bieg w takich warunkach na pewno był dużym wysiłkiem, więc się nie obrażaliśmy. Trzymaliśmy się wszyscy razem starając się mieć kontakt wzrokowy ze sobą. Dopiero przy zejściu na przełęcz pod Berechami dowiedzieliśmy się, że zawodnicy z trzycyfrowymi numerami na piersiach są uczestnikami „Biegu Rzeźnika”, imprezy organizowanej w Bieszczadach już od kilku lat. Mają do pokonania kilkadziesiąt kilometrów po górach, czasami w ekstremalnych warunkach. Ku naszemu zaskoczeniu, wśród rajdowych biegaczy spotkaliśmy znajomych z naszych rajdów. Przy ciągle padającym deszczu i pod butami biegaczy ścieżka, którą wędrowaliśmy, pokryła się błotem o konsystencji gęstej śmietany sięgającym do kostek. Mogliśmy doświadczyć prawdziwego bieszczadzkiego błota. I tak w tych warunkach brnęliśmy aż do Chatki Puchatka. Nigdzie jedzenie i piwo nie smakuje tak, jak w tym miejscu. Spróbowaliśmy i my. Po odpoczynku postanowiliśmy zakończyć wędrówkę i wszyscy razem zejść do przełęczy na autobus. Zabłoceni, ale zadowoleni wróciliśmy do bazy. Wieczorem w jednym z lokali czekał na nas koncert lokalnego zespołu muzycznego i jak się okazało całkiem niezła zabawa.
 


Następny dzień przywitał nas piękną pogodą. Wędrowaliśmy w pełnym słońcu wszyscy razem z Wołosatego na Tarnicę i dalej przez Bukowe Berdo do Mucznego. W Wołosatem, jeszcze przed wyjściem w góry próbowaliśmy odszukać dawną stanicę harcerską Chorągwi Kielce. Tyle się kiedyś w niej działo. W okresie wakacji stawała się lokalnym centrum kulturalnym. Tyle turystycznych piosenek miało tu swoje pierwsze wykonanie. Dziś po tym wszystkim nie pozostał nawet najmniejszy ślad. Wszystko tu było wykonane z naturalnego surowca jakim jest drewno. A drewno ma niezbyt długi żywot. Pewnie część konstrukcji przydała się okolicznym mieszkańcom. Po drodze na Tarnicę obejrzeliśmy ślady zabudowań starego Wołosatego. Zajrzeliśmy też na stary cmentarz, gdzie zachowało się jeszcze kilka nagrobków. Aż nie chce się wierzyć, że przed wojną była tu duża wieś, w której mieszkało w zgodzie ponad tysiąc mieszkańców: Polaków, Bojków i Żydów. W czasie akcji „Wisła” wszystkich stąd wysiedlono, a opustoszała wieś uległa całkowitemu zniszczeniu. Dziś jedynym śladem po dawnych gospodarstwach są kępy drzew owocowych, resztki piwnic i jedyna ocalała stara studnia, którą odremontowano dla turystów. Wody z niej można zaczerpnąć przy pomocy drewnianego żurawia. Przed wyjściem z doliny obserwowaliśmy jeszcze traszki uwijające się w niewielkim naturalnym stawiku. Po drodze zrobiliśmy mały odpoczynek w turystycznej wiacie stojącej na dawnej carynce, czyli polanie śródleśnej, na której wypasano dawniej zwierzęta. Dziś szybko zarasta. Jedynie typowa dla takich miejsc roślinność świadczy o jej dawnym wykorzystaniu. O prowadzonym tu kiedyś wypasie świadczą też stare buki powyginane w dziwne bajkowe formy. Po wyjściu z lasu pozostało jedynie ustawić się w kolejce na wąskiej ścieżce prowadzącej na Tarnicę. Na jej szczycie od kilku lat stoi metalowy krzyż upamiętniający wizytę Papieża Polaka w tym miejscu. Tego dnia wyjątkowo dużo ludzi chciało wejść na górę. Wędrowali całymi rodzinami, z małymi dziećmi na rękach. Na szczęście za Przełęczą Goprowców, na Bukowym Berdzie było zupełnie inaczej. Wędrowaliśmy granią nie spotykając prawie nikogo po drodze. W Mucznem też było spokojnie. Chociaż jeszcze nie sezon, ale wszystko już przygotowane na powitanie turystów. Wieczorem, po powrocie do Ustrzyk znowu można było pobawić się w lokalu i nawet potańczyć, jeśli komuś było mało wysiłku. Ale wieczorem kol. Krzysiek przygotował dla nas ognisko. Integrowaliśmy się przy kiełbaskach i trunkach z grupą turystów ze Śląska, i śpiewaliśmy. Pojedynek na piosenki wygraliśmy. Ślązacy w którymś momencie poddali się. A może aż tak fałszowaliśmy?
 


Ostatniego dnia zdobywaliśmy Wielką Rawkę. Część uczestników wyjazdu, zmęczona po trudach ostatniej nocy, zrezygnowała ze wspinaczki. Ci, którzy jednak poszli na wycieczkę otrzymali kolejną porcję wspaniałych widoków z Małej, a później Dużej Rawki. Tylko nie wiem… kto postawił na szczycie Dużej Rawki taki paskudny obelisk. Pewnie to stary punkt triangulacyjny.
Na dole przy schronisku pod Małą Rawką zrobiliśmy jeszcze mały odpoczynek. Wcale nie z powodu zmęczenia wycieczką. Pogoda była piękna, dzień jeszcze długi, a nam wcale nie chciało się stąd wyjeżdżać. Droga powrotna do Kielc okazała się dość długa. Z powodu podtopień i uszkodzeń dróg po ostatnich opadach deszczu było dużo objazdów. Miejscami uszkodzone drogi były tak wąskie, że autobus z trudem się na nich mieścił. Do dziesiątej wieczorem jakoś dotarliśmy do celu. I w tym miejscu dziękuję w imieniu wszystkich uczestników naszej bieszczadzkiej eskapady kol. Krzyśkowi za opiekę nad imprezą i udany wyjazd.


BIEG RZEŹNIKA

Bieg o Puchar Rzeźnika jest towarzyskim rajdem miłośników biegania i Bieszczadów. Blisko osiemdziesięciokilometrowa trasa wiedzie czerwonym bieszczadzkim szlakiem z Komańczy przez Cisną, góry Jasło i Fereczata, Smerek oraz Połoniny do Ustrzyk Górnych. Limit czasu wynosi 16 godzin.
W tym roku po raz siódmy organizatorzy przyjęli zasadę biegania parami - start i koniec biegu w dwuosobowych drużynach bez możliwości zmiany partnera (składu drużyny) w trakcie biegu. W tym roku wystartowało 314 uczestników, czyli impreza ma powodzenie. Start do tegorocznego Biegu odbył się 4 czerwca 2010 o wschodzie Słońca (godzina 3.30) z Komańczy. Zakończenie wieczorem w Cisnej, obok Biura Zawodów. W Cisnej (przed siedzibą GOK) pierwsi zawodnicy pojawili się parę minut przed 7.00, a ostatni - ok. 10.30; w Smereku (przy wejściu do BPN) zawodnicy meldowali się parę minut po 9.00 do ok. 14.30; w Berehach – od 11.00 do ok. 18.00; na mecie w Ustrzykach Górnych niektórzy byli już ok. 12.00! Pokonali w tym czasie całe 75,2 km. Może ktoś z nas zechce w przyszłym roku spróbować swoich sił w tej imprezie? Wpisowe w tym roku wynosiło 100 zł. W opłacie mieściły się wszystkie świadczenia.                                                            

                                                                              HAnka
 

ZałącznikWielkość
Przy wiacie na szlaku na Caryńską A.H..jpg358.05 KB
Mostek zaprasza A.H.jpg389.47 KB
Na Caryńskiej za nami mgła gęsta jak mleko A.H.jpg270.38 KB
Nasza grupa "wodoodpornych" na Caryńskiej Połoninie A.H.jpg240.36 KB
Na Caryńskiej 2 J.P.JPG58.06 KB
Wśrod uczestników Biegu Rzeźnika - spotkaliśmy przyjaciela z naszych rajdów. A.H.jpg344.31 KB
Spotkanie na szlaku 2 A.H.jpg358.78 KB
Ciekawa "ławeczka" przy podejściu na Wetlińską P. A.H.jpg336.13 KB
Cieżka droga na Wetlińską A.H.jpg310.55 KB
Na Wetlińskiej już niedaleko do Chatki Puchatka A.H.jpg232.54 KB
Wołosate.Tu była stanica Kieleckiej Chorągwi ZHP A.H.jpg362.55 KB
Wołosate. Przy starej studni. A.H.jpg358.41 KB
Wołosate. Jest woda! A.H.jpg337.88 KB
Wołosate. Obsrewujemy traszki. A.H.jpg350.33 KB
Wołosate. Odpoczynek na pięknej łące. A.H.jpg303.42 KB
Chwila oddechu pod Tarnicą A.H.jpg301.88 KB
Na Tarnicy A.R.jpg384.22 KB
Na Tarnicy A.R.jpg41.98 KB
Pod Bukowe Berdo.A.H.jpg300.57 KB
Na Bukowym - odpoczynek A.H.jpg340.45 KB
Na Bukowym... J.P.JPG309.69 KB
Muczne J.P.JPG100.71 KB
Przy ognisku dobrze się śpiewa. A.H.jpg293.82 KB
...I rozmawia... A.H.jpg292.02 KB
Na szlaku pod Małą Rawką A.H.jpg407.24 KB
W drodze powrotnej pod Małą Rawką A.H..jpg117.89 KB
Odpoczynek pod Małą Rawką J.P..JPG370.87 KB