Październik 2011 r.
PIERWSZY JESIENNY SPACER
Z „PRZYGODĄ”
Od 23 września niestety mamy jesień, ale natura lubi płatać figle i tak piękne dni jakie mamy już od dłuższego czasu niezbyt często trafiały się w pełni lata. W pierwszą niedzielę jesieni 25 września miałem przyjemność poprowadzenia wycieczki klubowej z miejscowości Dyminy Granice do Morawicy. Już na przystanku MZK byłem zaskoczony frekwencją, jak się później okazało łącznie wędrowało nas 37 osób plus uroczy piesek. Bywały oczywiście wędrówki o wiele liczniejsze, ale tym razem konkurencja była wyjątkowo duża, w sobotę Świętokrzyski Rajd Pielgrzymkowy, piknik z okazji 1011 urodzin Bartka w Zagnańsku, a w niedzielę 40-to osobowa grupa udała się na atrakcyjną wycieczkę autokarowo-pieszą z Krzyśkiem Boguszem do Parku Krajobrazowego „Dolinki Krakowskie”, ponadto jeszcze w Dębnie święto pieczonego ziemniaka.
Okazało się, że zapowiedź kolejnego słonecznego dnia zmobilizowała wszystkich członków i sympatyków „Przygody” do wyjścia w plener. Chyba nikt nie żałował, chociaż z rana czuć jeszcze było chłód po nocnym spadku temperatury. Już jednak od ok. 10.00 cały czas przyjemne słoneczko i wspaniałe, rześkie powietrze w sosnowym lesie. Wędrowaliśmy oznakowanym szlakiem „końskim” i to był przewodni temat żartów i bardziej lub mniej prawdziwych opowiastek towarzyskich podczas maszerowania. Czasu mieliśmy sporo, nikt się nie śpieszył, więc szybko zrobiliśmy sobie na urokliwej polance leśnej dość długi postój, gdzie wszyscy skwapliwie wystawili natychmiast twarze do słońca. W Młynach nad Czarną Nidą rozpaliliśmy małe ognisko, a ponieważ wędrowaliśmy prawie w całości przez gminę Morawica zrobiliśmy sobie mały test wiedzy na ten temat. Wzięło w nim udział 10 osób, które wykazały się naprawdę sporą wiedzą, chociaż niektóre pytania wcale nie były proste. Na wszystkie prawidłowo odpowiedział Maciek Sierpiński, a po tylko jednym błędzie „zaliczyli” Gosia Klisik i Ula Zychowicz. Wszyscy uczestnicy otrzymali w nagrodę upominki-gadżety promocyjne gminy, ufundowane przez jej długoletniego wójta Mariana Burasa.
Po dokładnym zagaszeniu ogniska, przekroczyliśmy most na Czarnej Nidzie i ruszyliśmy dalej mijając letniskowe miejscowości Podmarzysze i Marzysz. Odcinek trochę piaszczysty, gdzie leśną ciszę przez moment zakłóciło kilku motocrosowców, którzy z rykiem silników, wzniecając tumany kurzu pomknęli wzdłuż lasu, w kierunku na Radomice. My skręciliśmy w drogę pożarową nr 20 i pięknymi śródleśnymi ścieżkami kontynuowaliśmy wędrówkę swoim szlakiem. Po niespełna godzinnym marszu dotarliśmy do krzyżówki dróg pożarowych nr 20 i 21, gdzie szlak „koński” odbijał w lewo, a my pomaszerowaliśmy prosto na Łabędziów, już bez szlaku. Po kilkunastu minutach wyszliśmy z tunelu, który tworzyły schodzące się nad nami gałęzie drzew, na skraj lasu gdzie znowu pełnia słońca i naprawdę godny uwagi wspaniały widok w kierunku zachodnim. Po prawej kielecka Góra Telegraf i najdłuższa miejscowość województwa świętokrzyskiego - ciągnące się na odcinku 8 km Brzeziny, na wprost w oddali ruiny zamku chęcińskiego, a nieco w lewo na wzgórzu kościół parafialny w Morawicy.
Przeszliśmy obok Rezerwatu Przyrody Radomice, szkoda, że niestety samo skupisko cisów znajduje się na bardzo podmokłym i niedostępnym, szczególnie dla tak licznej grupy, terenie. Mijając stawy hodowlane pstrągów skręciliśmy w prawo i łąkami dotarliśmy do otwartego w czerwcu tego roku zbiornika retencyjno-rekreacyjnego na rzece Morawce, znakomitego miejsca do spacerów i wypoczynku letniego tuż pod Morawicą. Tam nad wodą, po zrobieniu grupowego, pamiątkowego zdjęcia zakończyliśmy trasę około 12 kilometrowej wycieczki. Mieliśmy jeszcze prawie godzinę do odjazdu MZK, więc już indywidualnie, jedni korzystali ze słonecznej kąpieli nad wodą, inni w zadumie przeszli Drogę Krzyżową Kalwarii Świętokrzyskiej, a niektórzy przez kilka chwil odpoczywali przy piwku w miejscowym barze.
Postanowiłem opisać szerzej tą wycieczkę, gdyż ze względu na niedużą odległość od Kielc, małą uciążliwość, dobrą komunikację i łatwość zorientowania się w terenie znakomicie jej trasa nadaje się do wykorzystania w mniejszym, rodzinnym lub koleżeńskim gronie.
Polecam – Ryszard Łopian