Nowy Rok witamy w różny sposób.
Jedni spędzają ostatnią noc Starego Roku na mniejszych i większych balach sylwestrowych, inni na kameralnych spotkaniach z przyjaciółmi. Można też witać Nowy Rok w trakcie nocnej wędrówki. Można też spędzić ten czas przed telewizorem patrząc jak inni się bawią.
Od wielu lat klubową tradycją są wspólne spotykania członków naszego klubu i innych piechurów pod Diabelskim Kamieniem na Górze Klonówce, około południa 1 stycznia. Tam jest okazja do złożenia sobie życzeń, poczęstowania się nawzajem przyniesionymi smakołykami i wspólnej radości wynikającej ze zmiany daty w kalendarzu.
Organizujemy tam specjalną wycieczkę. Przez wiele lat honor jej prowadzenia należał do śp. kol. Kazimierza Stąpora, który prowadził ją regularnie przez kilkanaście lat do końca swojego życia. Zaczynaliśmy w Ameliówce wizytą u pani Ewy Kofroń - ostatniego mieszkańca starej Ameliówki.
Na początku XX w. Amelia Wieszeniewska przybyła tu wraz z mężem Hilarym. Zauroczeni pięknem tego miejsca zakupili 39 mórg ziemi z majątku Mąchocice na północno wschodnim zboczu Dąbrówki i wybudowali pensjonat letniskowy – nazwany na cześć gospodyni „Ameliówką”. Doskonale prosperował, a w okresie międzywojennym znany był w całej Polsce. Gościli tu różni wybitni ludzie. Od jej imienia całe zbocze jest obecnie tak nazywane. Szkoda, że pensjonat popada stopniowo w ruinę. Zostało tu jeszcze kilka sędziwych drzew i głaz będący pamiątką wizyty w pensjonacie przedwojennego prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Obecni właściciele ani nie mają pieniędzy, ani pomysłu na zagospodarowanie tego miejsca.
W tym roku wycieczkę poprowadził kol. St. Klamka. Po drodze chętni mogli zwiedzić hotel „Przedwiośnie”. Do starej Ameliówki zajrzał tylko kol. T. Wągrowski. Pani Ewy nie zastał. No cóż, nie wiedziała, że będziemy. Pewnie starsza pani spędza wygodniej zimę gdzieś u rodziny. Chylących się ku ruinie budynków nie trzeba stale pilnować. Po zwiedzeniu nowoczesnego hotelu stojącego na zboczu Dąbrówki doszliśmy do czerwonego szlaku turystycznego i w zimowej scenerii pomaszerowaliśmy nim dalej, w stronę Diabelskiego Kamienia.
Diabelski Kamień jest pomnikiem przyrody od 1932 r. Wielki Kamień, bo tak też bywa nazywany, jest granią skalną utworzoną przez wychodnię kwarcytu łysogórskiego budującego obie góry. Większość skalnego rdzenia przykryta jest warstwą gleby, miejscami bardzo grubą warstwą lessu. Do niedawna były dookoła niego pola. Obecnie nie użytkowany rolniczo teren zaczyna zarastać lasem. Dobrze, że wykarczowano drzewa i krzaki wokół skał. Inaczej trudno by było je zobaczyć spomiędzy gęstwiny gałęzi.
Pomiędzy Dąbrówką, a Klonówką przekroczyliśmy Kamecznicę Mąchocką, na dnie której płynie w stronę Lubrzanki niewielki strumień. Stąd jeszcze trochę pod górkę i już blisko było do naszego celu. Pod Diabelskim Kamieniem spotkała się cała turystyczna rodzina. Doszło jeszcze z innych kierunków trochę osób.
Tu czekała na wszystkich turystyczna wiata. Czas szybko minął na toastach i towarzyskich rozmowach. Pora była ruszać w dalszą drogę, żeby zdążyć na autobus do Masłowa. W trakcie krótkiej przerwy uczestnicy wycieczki podziwiali jeszcze widoki z platformy widokowej na g. Klonówce. Pogoda pierwszego dnia roku dopisała. Nie było słońca, ale widoczność była niezła. Miłym zaskoczeniem był śnieg utrzymujący się w górach. Wystarczyło wejść tylko trochę powyżej zabudowań, aby znaleźć się w bajkowej, zimowej scenerii.
Piechurzy nie byli jedynymi gośćmi na Klonówce. Aktywnie ten dzień postanowiła spędzić także grupa paralotniarzy z Kielc. Można było obserwować z góry ich zmagania z naturą. Wiatr był słaby i ponoć mało nośny. Loty niskie i niezbyt długie. Sporo trzeba było umiejętności, żeby nie wylądować na drzewie, a nie brak ich w tym miejscu. Wycieczkę oficjalnie zakończono w Masłowie, choć część jej uczestników powędrowała dalej przez G. Domaniówkę do Kielc.