Skip to Content

Zmiany na Turysta Świętokrzyski

 UWAGA: Portal Turysta Świętokrzyski od dnia 2 kwietnia 2013 roku został zaktualizowany do nowej wersji. Ta wersja serwisu ma status "ARCHIWALNY Turysta Świętokrzyski" i znajduje się pod zmienionym adresem archiwalny-turysta.swietokrzyski.eu Archiwalny TŚ nie będzie już rozwijany. Pozostanie on w takiej wersji jaka byla na dzien 2 kwietnia 2013 roku.

Aktualna nowa wersja znajduje się pod adresem
http://turysta.swietokrzyski.eu

Archiwalny TŚ: brak możliwości załozenia nowego konta, dodawania wpisów i odpowiedzi.

Aby uczestniczyć w rozwoju TŚ należy założyć nowe konto w aktualnej wersji serwisu.

Kontakt: Turysta Świętokrzyski

ZAGUBIONY NA SZLAKU

ZAGUBIONY NA SZLAKU

          Był początek lata. 4 lipca wybrałem się na naszą niedzielną wycieczkę. Prowadzącym był Ryszard Łopian. Trasa wiodła z Mnichowa przez Mzurową, Bizorendę, Choiny i Mosty do Chęcin. Wiemy jak ciężko jest teraz z komunikacją. Rysiek wpadł na wspaniały pomysł i zamówił autokar, który za symboliczne 3 zł od osoby zawiózł nas na początek trasy. W Mnichowie chcieliśmy zobaczyć kościół. Trwała jeszcze msza. Ponieważ miała się już ku końcowi, poczekaliśmy jeszcze kilka minut. Warto było. Okazały obiekt sakralny pod wezwaniem św. Szczepana wybudowany został w latach 1765 - 1770. Jest piękną, jednonawową, drewnianą świątynią w stylu barokowym, o konstrukcji zrębowej. Jej fundatorem był Maciej Łubieński. W ołtarzu głównym znajduje się słynący łaskami obraz Matki Boskiej z dzieciątkiem z 1771r. Po zwiedzeniu i zapoznaniu się z historią kościoła wyruszyliśmy w drogę. Był mdlący upał, a przed nami 20 km do pokonania. Niedaleko Mnichowa jest pomnik przyrody – okazały dąb „Mnich”. Jego wiek szacuje się na około 500 – 700 lat.
          Szliśmy sobie spokojnie. Kilometr za kilometrem przybliżaliśmy się do Chęcin. Weszliśmy do lasu. Zostałem z tyłu grupy. Pałaszowałem poziomki, jagody i pierwsze maliny, których tu po drodze nie brakowało. Nagle zorientowałem się, że zostałem sam. Po dość licznej grupie uczestników wycieczki ani śladu! Cicho. Tylko ja i przyroda. Zdałem sobie sprawę, że jestem w terenie, którego kompletnie nie znam. Postanowiłem zadzwonić do kogoś z grupy. A tu kolejna niespodzianka – padnięta bateria w telefonie! Nie pozostało mi nic innego, tylko samemu sobie jakoś poradzić. Nie miałem ze sobą żadnej mapy ani tym bardziej kompasu, bo po co! Przecież wybrałem się na wycieczkę z przewodnikiem. To on miał za mnie myśleć i pilnować drogi. A ja miałem pilnować jego. Przed oczami nieznany las. Odczuwałem silny lęk. Serce waliło z całej siły, mało nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Zacząłem się zastanawiać, co będzie ze mną jak nie wyjdę z tej pułapki. Chodzę godzinę, i drugą… i mam wrażenie, że stale wracam w to samo miejsce. Wszystkie drzewa, wszystkie drogi są do siebie podobne. Tragedia! Nagle las się skończył i przed moimi oczyma pojawiły się domostwa. Poczułem ulgę, ale jednocześnie zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno to, co widzę istnieje naprawdę, czy może tylko w mojej wyobraźni. Ruszyłem więc na skróty przez pola. Podchodzę do pierwszego napotkanego domu. Pytam gospodynię gdzie jestem tłumacząc, że zgubiłem grupę i zabłądziłem. I słyszę upragnioną odpowiedź: „Jest pan w Mostach”. Nie dotarło wtedy do mnie jak blisko jestem celu. Ze zdenerwowania zapomniałem gdzie są Mosty, więc zadałem następne pytanie: „Czy daleko jest do Chęcin?”
– O panie, to kawałek drogi!

           Jest XXI wiek. Na podwórku zauważyłem zaparkowane 3 samochody. Przypomniałem sobie właśnie, że przecież miałem być wcześnie w domu. Zwracam się więc z prośbą, czy czasem ktoś za odpłatnością nie zawiózłby mnie którymś z nich do Chęcin. Uzyskałem w odpowiedzi informację, że gospodarze mają teraz grilla i wszyscy potencjalni kierowcy są pod wpływem, wiadomo czego. Przeprosiłem, podziękowałem i poszedłem dalej. Po drodze spotkałem młodego jegomościa. Zaczęliśmy rozmawiać. Od słowa do słowa i opowiedziałem mu całą moją historię. Napomknąłem coś o podwiezieniu mnie chociaż do Chęcin. I nagle usłyszałem w odpowiedzi: „Bardzo proszę, z miłą chęcią. Zapraszam pana jako pasażera na mój wysłużony motocykl.” Co to była za jazda! I tym sposobem dotarłem do Chęcin. Dalej już bez problemów busem do Kielc.

Silne emocje, które jeszcze niedawno odczuwałem, ustąpiły miejsca zadowoleniu i rozluźnieniu. Wydostałem się z pułapki, którą sam sobie zgotowałem. No i mam z tego zdarzenia nauczkę – nie znasz trasy, to pilnuj grupy, nie zginiesz. A jak chcesz się gubić, zrób to z mapą i kompasem w kieszeni.
 

Zbigniew Cichoński