Cel imprezy:
-
Propagowanie aktywnego sposobu spędzania wolnego czasu
-
Popularyzacja turystyki rowerowej
-
Poznanie walorów krajoznawczych regionu
-
Sprawdzenie się w długodystansowej jeździe rowerem
-
Włączenie się w obchody: Roku Turystyki Rowerowej PTTK 50 – lecia letniska Sielpia.
Organizatorzy:
-
Klub Turystyki Aktywnej „Pasat” w Końskich,
-
Oddział PTTK w Końskich, we współpracy ze: Starostwem Powiatowym w Końskich, Urzędu Miasta i Gminy w Końskich
Dystanse i trasy Maratonu:
-
180 km: Sielpia – Mniów – Samsonów – Szałas – Bliżyn – Majdów – Szydłowiec – Przytyk– Klwów – Przysucha – Końskie – Modliszewice – Kazanów – Sielpia
-
135 km: Sielpia – Mniów - Samsonów – Szałas – Bliżyn – Majdów – Szydłowiec – Chlewiska – Przysucha– Końskie – Modliszewice – Kazanów – Sielpia
-
75 km: Sielpia – Miedzierza – Przyłogi – Błotnica – Mokra – Gosań – Odrowąż – Niekłań – Furmanów – Piasek – Stara Kuźnica – Końskie – Niebo – Sielpia
Zaprzyjażniona z koneckimi maratonami, redaktorka Echa Dnia, kol. MARZENA KĄDZIELA tak opisała na łamach gazety tegoroczny maraton: „123 osoby z różnych regionów Polski pokonywały w sobotę 8 września szlaki ziemi koneckiej, kieleckiej, skarżyskiej i szydłowieckiej. Wśród uczestników XIX Koneckiego Maratonu Rowerowego byli cykliści w różnym wieku od najmłodszego 11-letniego Krystiana Nowaka z Przedborza po 85-letniego Zenobiusza Cieślaka z Kielc.
Klub Turystyki Aktywnej "Pasat” w Końskich oraz konecki oddział PTTK po raz 19. zaprosił cyklistów na wspólne pokonywanie świętokrzyskich szlaków turystycznych. Na zaproszenie odpowiedziało ponad 120 osób z Kielc, Skarżyska Kamiennej, Końskich, a także wielu rowerzystów spoza ziemi świętokrzyskiej: z Przedborza, Opoczna, Milanówka, Łodzi, Piotrkowa Trybunalskiego, Krakowa, Warszawy, Wrocławia i wielu innych miejscowości.
Maratończycy mieli do wyboru trzy trasy: 180, 135 i 75 – kilometrową. Najwięcej rowerzystów, 62, wybrało trasę najkrótszą przebiegającą z Sielpi, przez Odrowąż, Niekłań, Starą Kuźnicę do Sielpi. Najdłuższy dystans pokonało 30 osób.
Na zakończeniu imprezy, które miało miejsce w Ośrodku Sportu i Rekreacji II w Sielpi w niedzielny poranek uczestnicy rajdu odśpiewali "Sto lat” najstarszemu cykliście, który od lat bierze udział w koneckich imprezach – 85-letniemu Zenobiuszowi Cieślakowi z Kielc. Wszyscy otrzymali od prezesa PTTK Wojciecha Paska oraz przewodniczącego rady miasta w Końskich Zbigniewa Kowalczyka oraz naczelnika Wydziału Edukacji Starostwa Powiatowego Krzysztofa Stachery pamiątkowe medale i dyplomy. "
"Błękitna Brygada na trasie XIX Koneckiego Maratonu Rowerowego"- relacja kol. MARTY SZCZECIŃSKIEJ z trasy na 75 km
" Tegoroczny Maraton obejmował trzy trasy na 75, 130 i 180 km. Najwięcej – bo ponad 60 osób pojechało na 75 km. W maratonie udział wzięły zorganizowane ekipy, jak kolarze z Milanówka czy Przedborza, a obok nich, nasza BŁĘKITNA BRYGADA czyli Marta, Artur i Grzesiek - taką nazwę nadali nam inni uczestnicy Maratonu… sami zobaczycie dlaczego:)
Zarówno początkowy, jak i końcowy odcinek powielał się z trasą czerwcowego pieszego Maratonu na 50 km, ale pozostałe okolice były dla mnie nowością. Po porannym deszczu, pogoda nam dopisywała – było trochę chmur, ale słońce dzielnie się przez nie przebijało i ogrzewało te – już trochę jesienne – widoki. Co zaskoczyło wielu uczestników Maratonu, to duża ilość podjazdów! Pocieszeniem i nagrodą po trudach potem były oczywiście szybkie zjazdy:)
Większość trasy wiodła „asfaltem” (choć jego jakość bywała różna) ale mieliśmy też odcinki bardziej terenowe np. do Starej Kuźnicy jechaliśmy piaszczystą drogą przez las, a następnie koledzy z Końskich poprowadzili nas – ponoć krótszą i ładniejszą – drogą przez leśne wertepy… aż do Końskich.
Ostatni punkt kontrolny był w Niebie. Chcieliśmy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie pod tabliczką z nazwą miejscowości, a tu… nie ma żywej duszy:) Czekaliśmy i czekaliśmy i nic… W końcu Grzegorz wykazał się inwencją i wykorzystał kaski rowerowe jako statyw.
W Piekle już było łatwiej o człowieka:-) ale siłą rozpędu, tym razem za statyw posłużył mój rower, a z okolicznymi mieszkańcami kulturalnie porozmawialiśmy o grzybobraniu:) Na zakończenie przejechaliśmy piękną drogą poprzez brzozowe lasy oświetlone zachodzącym słońcem.
Na trasie, jak to bywa, zdarzyło się efektowne „zaginięcie w akcji”. W pewnym momencie wyprzedziłam chłopaków i… gdzieś mi znikli... a przecież trudno zginać na prostej drodze! Okazało się, że Artur nie do końca opanował rozmawianie przez telefon w połączeniu z jazdą na rowerze i miał mały wypadek... rączka, troszkę się zdarła ale zgodnie stwierdziliśmy, że „do wesela się zagoi”;-)))
Dodam także, że już gdzieś od połowy trasy, Grzegorz co chwilę twierdził, że już właściwie jesteśmy na miejscu, toteż nasz Maraton nabywał coraz więcej cech niefrasobliwości:-)
Ostatecznie ok. godz. 17 dojechaliśmy do Sielpi cali, zdrowi i zadowoleni:-) "
A ja na koniec tych wspomnień bardzo dziękuję kolegom: HENRYKOWI DOMAGALE i ZDZISŁAWOWI KOWALSKIEMU za wspaniały team, który stworzyliśmy na trasie maratonu. Wybraliśmy najdłuższy dystans i pokonaliśmy go dzięki wzajemnej współpracy i koleżeńskim wsparciu. Momentami łatwo nie było gdyż na tegorocznej trasie było dużo podjazdów a jazdę utrudniał mocny wiatr.
Przydarzyła nam się drobna przygoda... ZAGINĘLIŚMY W AKCJI... a właściwe zaginęła nam w akcji miejscowość o wdzięcznej nazwie PRZYTYK... ;-))) Czyżby charyzmaty klubu pieszego „Zaginieni w akcji” zaczęły przenikać w kręgi rowerzystów???;-)))
A wszystko szło dobrze do Szydłowca... za Szydłowcem okazało się, że my za bardzo nie wiemy jak dalej pojechać a miejscowi udawali, że wiedzą bo każda z zapytanych osób pokazywała nam inny kierunek i przez jakiś czas błąkaliśmy się na swoich rumakach po różnych dróżkach i ścieżkach. Po wielu perturbacjach obraliśmy odpowiedni kierunek ale niestety straciliśmy trochę czasu i nadrobiliśmy kilka kilometrów. PRZYTYK powitaliśmy okrzykami radości ale z radością też z niego wyjechaliśmy... Radość z odnalezienia i opuszczenia Przytyku zgasił nam nieco ok. 10 km odcinek z owej miejscowości do Klwowa, gdyż prawie cały czas było pod górkę i wiał przy tym mocny boczny wiatr... trudno było tam rozwinąć większą prędkość niż 15km/h.
Wszystkie trudności i słabostki zostały jednak dzielnie pokonane- przed 22 dotarliśmy do mety;-))) Przyjechaliśmy zmęczeni ale szczęśliwi- zadanie zostało wykonane.