Nowy tydzień, dzień, godzina, za nami pozostał czas wydarzeń, które wstrząsnęły światem. W niedzielę 18 kwietnia towarzyszyliśmy Lechowi i Marii Kaczyńskim w ich ostatniej drodze na Wzgórze Wawelskie. Zostali pochowani wśród polskich królów, w magicznym miejscu. Oczy całego świata skierowane ku Polsce, po czterech wiekach Kraków na jeden dzień staje się znów stolicą. Dzień ten przechodzi już do historii, a echo tych wydarzeń niesie się w najdalsze zakątki globu. Miasto przygotowane na ogromną ilość przybywających żałobników, wita nas promiennym słonecznym uśmiechem. Tego dnia wszystkie drogi prowadzą na Wawel, bez problemu docieramy na parking przy al. Pokoju, ludzie podążają wyznaczonymi trasami w kierunku rynku. Dostaliśmy identyfikatory, mapki i wskazówki, aby bezpiecznie dotrzeć w wyznaczone miejsce. Nieocenioną pomocą byli harcerze: przyjechali z całej Polski z Pomorza, Opola, Warszawy, Bydgoszczy, Poznania. Brali udział w uroczystościach, rozdawali wodę turystom zgromadzonym na Rynku, zabezpieczali trasę konduktu, pomagali służbom medycznym. Rynek tonie w barwach narodowych, wypełnione uliczki oczekujących na rozpoczęcie uroczystości w Kościele Mariackim. Przed Wieżą Ratuszową, na ulicach św. Anny, Szewskiej i Wiślnej stanęły telebimy, na których można było śledzić przebieg uroczystości. Ci, którzy nie zmieścili się na Rynku, oglądali transmisje na telebimach ustawionych na Błoniach i w Łagiewnikach, w sumie ok. 150 tys., osób. Po nie udanych próbach dostania się pod telebimy, ze słuchawkami w uszach- relacje z Bazyliki Mariackiej odbieraliśmy w naszym telefonie-skierowaliśmy się w stronę Wawelu. Na każdym kroku naszym oczym ukazywał się ten sam widok: zjednoczony naród pogrążony w żałobie po stracie przywódcy państwa, kwiaty flagi, znicze, nekrologi, łzy i czarne nagłówki gazet. Wzdłuż trasy przemarszu konduktu na ul. Grodzkiej, już od rana mimo upału ludzie ustawiali się by w skupieniu czekać na przejazd pary prezydenckiej. Zaangażowano trzy i pół tysiąca policjantów, tysiąc strażaków, 400 strażników miejskich i kilkuset pracowników BOR - u. Zdaniem mundurowych, było to największe wyzwanie w historii nie tylko małopolskiej, ale całej polskiej policji: -,, Ta operacja była trudna nie tylko ze względu na czas, ale też nieprzewidywalność wydarzeń. Musieliśmy brać pod uwagę różne scenariusze rozwoju sytuacji, dostawaliśmy na przykład rozbieżne sygnały, co do przylotu zagranicznych delegacji”.- mówi Katarzyna Padło z małopolskiej policji. W drodze na Wawel zatrzymaliśmy się w Collegium Maius, na dziedzińcu unosił się zapach kwiatów z jedynego ocalałego drzewa, turyści chętnie robili sobie zdjęcia, dochodziła godz.14. Zatrzymał się czas, dźwięk syren alarmowych rozpoczął mszę świętą pogrzebową pary prezydenckiej, celebrowana przez metropolitę krakowskiego kardynała Stanisława Dziwisza. W uroczystościach uczestniczyło osiemnaście delegacji zagranicznych. Homilię odczytał nuncjusz apostolski arcybiskup Józef Kowalczyk.,,Takie też jest teraz życzenie, które ponownie kieruje do narodu polskiego papież Benedykt XVI, życzenie, by ten naród trwał w jedności na drodze zgody i czynnej współpracy z innymi narodami, aby zapewnić światu erę prawdziwej cywilizacji”- słowa te rozbrzmiewały nad całym światem, gdy my krążąc po uliczkach krakowskiego Kazimierza obserwowaliśmy jak Kraków żegna prezydenta. Rytm miasta pozostał nie wzruszony, tu i ówdzie wycieczki turystyczne, kawiarniane rozmowy, bazarowe przepychanki oraz piknik nad Wisłą. Gdzieniegdzie powiewała flaga, spoglądał na nas Lech Kaczyński z zawieszonego niedbale zdjęcia, głosy z kościoła Mariackiego nakazywały nam,, aby hołd, jaki dziś oddajemy zmarłemu prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, jak też pełna szacunku myśl, jaką kierujemy ku ofiarom z Katynia, którym świętej pamięci prezydent pragnął oddać cześć, przyczyniły się do budowania bardziej zjednoczonej Europy i świata’’. Po oficjalnych przemówieniach trumny z ciałami prezydenckiej pary zostały wyniesione przed bazylikę i ułożone na armatnich lawetach. Rozległy się oklaski, zaintonowano hymn państwowy, zebrani na Rynku krzyczeli: "Dziękujemy! Lech Kaczyński. Gdy kondukt z trumnami prezydenckiej pary znalazł się obok Krzyża Katyńskiego stojącego u stóp Wawelu, zabrzmiał dzwon Zygmunta. Zamilkł, kiedy trumny zostały wniesione przez żołnierzy do katedry wawelskiej, ustawiono je przed ołtarzem koronacyjnym królów polskich na katafalkach nakrytych czarną tkaniną z motywami lilii andegaweńskiej. Ciała Lecha Kaczyńskiego i Marii Kaczyńskiej zostały złożone w sarkofagu wykonanym z miodowego onyksu, o kryształowej budowie i przepuszczającego światło, wykonanego przez rzeźbiarza Jan Siutę według projektu Marty Witosławskiej. Prosty sarkofag (238 cm długości, 154 cm szerokości i 60 cm wysokości) stanął w przedsionku krypty marszałka Józefa Piłsudskiego. Atmosfera była gorąca na ul. Stradomskiej, aż kipiało od fotoreporterów, kamerzystów chcący uchwycić ten symboliczny niemal moment przejścia pary prezydenckiej na Wawel. Cierpliwość tych ludzi nie zna granic, chcieli być do końca ze swoim prezydentem, którego niektórzy docenili dopiero po tragicznej śmierci.,,Dzisiaj głos dzwonu Zygmunta wzywa nas wszystkich, aby śmierć 96 Polek i Polaków, śmierć polskiego prezydenta i jego małżonki nie była ofiarą daremną. Abyśmy pogrążeni w żałobie potrafili wspólnie stanąć po stronie wolności, solidarności i prawdy. Wzywa do pojednania polsko-polskiego, wzywa do pojednania z narodem rosyjskim w imię przezwyciężania dramatu Katynia.”- mówił Bronisław Komorowski Marszałek Sejmu. Uroczystości relacjonowało 2 tysiące dziennikarzy poza polskimi, do Krakowa przyjechali dziennikarze ze wszystkich państw, których delegacje wzięły udział w uroczystościach pogrzebowych. Szczególnie liczne były ekipy z Rosji i Ukrainy. Bezpośrednie relacje z Krakowa przekazywały telewizje: rosyjska, ukraińska, litewska, hiszpańska, niemiecka, amerykańska, czeska. Pracowały w specjalnie zorganizowanym biurze, gdzie udostępniono im 40 platform nadawczych. Kraków, Polska, cały świat żegnał tragicznie zmarłych w katastrofie lotniczej, były momenty zadumy, melancholii, a obok toczyło się zwyczajne codzienne życie. Niektórzy z potrzeby serca wybrali się w daleką podróż do Krakowa inni z ciekawości, albo z obowiązku, lecz wszyscy dogłębnie poruszeni okrucieństwem tragedii. Klimat miasta był i jest zapewne nie do opisania: to miejsce magiczne, emanujące energią, skupiające wokół siebie ludzi wybitnych. Kończąc relacje z pobytu w Krakowie w czasie ostatniej drogi pary prezydenckiej zacytuję Aleksandra Hercena: -,,To, co złudne odpada, zostanie to, co wieczne.”