Kto był raz w Bieszczadach, wróci do nich ponownie. Rok temu odbyliśmy z Tomkiem „obowiązkowe trasy”, czyli najwyższy szczyt Bieszczad - Tarnicę, obie Połoniny Caryńską i Wetlińską oraz Krzemieniec – punkt gdzie łączą się trzy granice: Polska, Słowacka i Ukraińska. Tym razem postanowiliśmy nie powielać schematów i rozkoszować się zielenią lasów i widokiem na morze gór z drugiej strony Bieszczad.
Dotarliśmy na wtorkowy wieczór 24tego do Cisnej, gdzie odbyliśmy pierwszy biwak. Cisna to doskonałe miejsce bazowe dla nas turystów, wyposażone w pole namiotowe, ukryte między drzewami, położone nad szumiącą nieustannie rzeczką. Dodatkowym plusem jest duża ilość sklepów, co jak wiadomo dla niektórych jest jednym z ważniejszych punktów programu wszelkich wycieczek ;) Nie można też pominąć słynnego baru Siekierezada, gdzie kiedyś zbierali się bieszczadzcy drwale i przepijali większość swoich pieniędzy, zarobionych wcześniej ciężką pracą w lesie.
Pole namiotowe w Cisnej
W środę rano ruszyliśmy na trasę czerwonym szlakiem przez szczyty Jasło i Okrąglik, skąd rozprzestrzeniają się śliczne widoki na słowacką część gór. Tak z ciężkim ekwipunkiem, czyli namiotem, zapasem wody i jedzenia przeszliśmy do Wetliny, gdzie założyliśmy nasz dwuosobowy obóz. Dobrze, że Tomek szybko rozstawił nasz nowy namiot, gdyż lada moment ze słonecznej pogody, rozpętała się niesamowita burza. Pioruny waliły dookoła, grzmiało i huczało z każdej strony świata. Poziome gałęzie błyskawic zajmowały całe niebo. Nie ukrywam, że przechodził mnie dreszczyk emocji, gdy namiot w środku rozświetlał się od błysków. Cały wieczór padało, całą noc padało, potem dla odmiany padało rano i tak do połowy dnia kolejnego... czyli czwartku.
Pole namiotowe w Wetlinie
Tak więc burzowy czwartek uniemożliwił nam wędrowanie. Jednak namiot przeżył chrzest bojowy, spało się sucho i komfortowo :)
Plan na piątek zdobycie szczytu Dwernik Kamień (1004m n.p.m), o którego urokach tak dużo słyszeliśmy. Przez przełęcz Orłowicza, weszliśmy na malowniczy Smerek. Zeszliśmy z powrotem do przełęczy, następnie szlakiem do Zatrwanicy, gdzie złapała nas gwałtowna burza. Przeczekaliśmy ją pod przystankiem i ruszyliśmy do głównego celu - szczytu Dwernik Kamień.
Minęliśmy urokliwy wodospad na potoku Hytlaty, mający osiem metrów długości. Następnie prowadziła nas przecudowna droga przez bukowe i modrzewiowe lasy. Szlak nieuczęszczany prawie w ogóle. Przeprawa przez wysokie trawy, grząskie błoto, powalone drzewa. Bezludzie i dzicz. Do tego co chwilę odgłosy grzmotów dodawały naszemu marszowi odpowiedniego nastroju. Las ma niezwykły, magiczny klimat, aurę rodem z filmów fantasy. Bez wątpienia jest to miejsce mocy, gdyż zmęczeni po całym dniu wędrówki nabraliśmy sił i nieopisanego dobrego nastroju. No i koniec wędrówki Dwernik Kamień skąd roztacza się wachlarz widoków na Bieszczady. Skąd widoczne są obie Połoniny Caryńska i Wetlińska, Smerek, Magura Stuposiańska czy dolina Caryńskiego.
Wodospad na potoku Hytlaty
Widoki ze szczytu Dwernik Kamień
Odpowiedzi
No pięknie;-)))) witamy nową
No pięknie;-)))) witamy nową blogerkę na TŚ;-))
AZJA
Też witam ciepło wszystkich
Też witam ciepło wszystkich turystów ;) Gocha Kokocha poleca się na przyszłość :)
Gosia Gębska